sobota, 9 sierpnia 2014

True Blue #3

W Australii faktycznie wiele rzeczy jest na odwrót, inaczej, niż u nas.
Co prawda kwiaty gwiazdy betlejemskiej podziwiać możemy zimą...
 ale rośnie jako krzaczek w ogródkach.

Lepszy wróbel w garści...

...niż gołąb. Na dachu, na chodniku, na drzewie - co za różnica. Zawsze będę wolał wróbelki. Podobno gołębie to ptaki, które są wszędzie. Mówi się, że na całym świecie, niezależnie od kontynentu i klimatu, w dużych miastach występują te ptaki. Są wszędzie, jedzą wszystko i... załatwiają swoje potrzeby wszędzie. Z reguły na moje auto, którego na szczęście nie zabrałem ze sobą do Sydney. Bo tutaj gołębie też przywędrowały. Nie ma ich tylu, co w  Europie. Ledwie kilka razy widziałem pojedyncze sztuki i raz  całe stadko, pasące się na kawałku zieleni w mieście. Dorodne były i świecące, jakby bardziej upasione, niż te, które mamy okazję gościć w Polsce. Mam też wrażenie, że rolę gołębia w Australii zastąpił ibis czarnopióry.

piątek, 8 sierpnia 2014

True Blue #2


Domeczków ciąg dalszy. Niebiesko-biały płotek to mój faworyt ^^.  Secesyjne ozdoby domów codziennie umilają mi spacer na przystanek, natomiast zbyt małe skrzynki na listy (korespondencja zgięta wielokrotnie) regularnie poprawiają mi humor. Ciekawe, czy rachunki za prąd też są tak malutkie, jak te malutkie skrzyneczki przy malutkich domkach malutkich ludzików?





czwartek, 7 sierpnia 2014

Witaj, przyrodo!


Jak się okazuje, Sydney to nie tylko największe miasto, w jakim do tej pory przyszło mi żyć i jakie odwiedziłem. To nie tylko beton, wieżowce i tłumy na ulicach. To też niecodzienne dla polskiego oka rośliny. Wiecznie zielone drzewa, kwiaty i krzewy kwitnące w środku zimy, palmy - to wszystko dodaje uroku miastu i domyślam się, że całemu kontynentowi. Udało się nam nawet spotkać drzewo, które zrzuciło liście, ale uparcie kwitnie na czerwono. Nie brakuje też polskich klimatów - tropikalną roślinność urozmaicają szare i chwilowo bezlistne dęby, lipy i platany.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

True Blue #0

Hello Mates!
...czyli siema Ziomki!

W tej, jakże innej części naszego bloga, będzie mało do czytania, więcej do oglądania.
Znajdziecie tutaj ciekawostki prawdziwie australijskie, czyli po prostu true blue.

Enjoy!




Sydney Opera House

Przed wyjazdem do Australii ktoś zadał mi pytanie "z czym kojarzy mi się ten kraj?". Żeby na nie odpowiedzieć, musiałbym zrobić całą listę, z której większość, jeżeli nie wszystkie skojarzenia, odpowiadałyby tym wymienionym przez każdego innego przeciętnego Polaka. A jedną z pozycji bez wątpienia byłby budynek opery - Sydney Opera House.

piątek, 1 sierpnia 2014

Anatidaefobia

 Jestem w Australii od tygodnia i nabawiłem się tutaj czegoś w rodzaju anatidaefobii. Tylko, że zamiast kaczki obawiam się obserwującego mnie pająka. Wiem, że tam jest. Cały czas się przemieszcza. Cicho, żebym go nie usłyszał. Szybko, żebym go nie zobaczył. Chowa się gdzieś za moimi plecami. Chciałby skoczyć na mnie i jednym ukąszeniem pozbawić mnie życia, ale tego nie robi. Wie, że większym piekłem będzie dla mnie psychiczna męczarnia. Nie skacze. Czai się wciąż i wciąż, pwodując ciarki na moich plecach i nie pozwalając mi spokojnie zasnąć. W ogóle nie zaznaję przez niego spokoju. Jest przerażający. Ogromny, włochaty, na długich nogach. Prawdopodobnie, bo przecież wiecznie pozostaje w ukryciu, żeby móc zaatakować znienacka...

czwartek, 31 lipca 2014

Shopping!

Każdy chodzi do sklepu. W Polsce mamy biedronki, lidle, teskacze i inne wielkie markety. Każdy ma swój ulubiony, albo najbliższy sklep, w którym kupuje. Ja na przykład przyzwyczaiłem się do robienia zakupów w biedrze, bo blisko, tanio i jakościowo też w porządku. Później przerzuciłem się na lidla, bo ma świeże pieczywo i mango, którego w biedronce czasem nie uświadczysz. No, i można w nim płacić kartą. Z biedronki mimo to nie potrafiłem zrezygnować, bo w lidlu niektórych artykułów po prostu nie ma.

piątek, 25 lipca 2014

Niech żyje jet lag

Lubię spać.
Poprawka. Lubimy spać. Do tego stopnia, że wstaliśmy dzisiaj o 15.15. Czasu polskiego to będzie 7.15, czyli akurat godzina, o której ostatnio Kasia przewracała się na drugi bok, a Robert na plecy. Można by powiedzieć, że nic w tym dziwnego. Każdy był kiedyś na imprezie, z której wrócił rano i spał do wieczora. Sęk w tym, że my wczoraj na imprezie nie byliśmy...